
Chciałam dziś Was zaprosić do mojej pracowni. To tu spędzam połowę życia :) zakopując się w papierach, farbach i lakierach. Kiedyś pracowałam w domu , ale tak naprawdę niegdy nie było końca pracy. W całym mieszkaniu powyciągane materiały. Nie można było znaleźć kawałeczka wolnego miejca. Teraz mogę przyjść popracować i poprostu wrócić do domu zamykają drzwi na klucz.

Ale nie da się odciąć się od wszystkiego. Zamykam drzwi ale pomysły dalej chodzą mi po głowie. Kiedy pracowałam w domu , czasem budziłam się w nocy i zasiadałam do pracy, bo akurat przszedł nowy,rewelacyjny pomysł i szkoda było nocy na spanie, kiedy ręce same sięgały po papiery. Teraz musi mi wystarczyć mój kajet w którym zapisuję wszystkie nowe wizje.

Uwielbiam przjść do pracowni, zrobić sobie pyszną kawkę , z radia cichutko słychać muzykę klasyczną i przy dźwiękach jakieć cudownej kantaty rysuję na kartonach projekt, rozkładam papiery i zaczyna wycinać...i tak do wieczora. I nagle powrót do rzeczywistości, odebrać dziecko ze świetklicy ( znów się spóźnię) szybkie zakupy po drodze, jeszcze szybsza obiado- kolacja, pranie, prasowanie... ech życie. Ale za to o poranku...